Nasz weekendowy wypad rozpoczął się wyjazdem z Nowego Tomyśla do Kompleksu Riese „Włodarz” ok.8:00.

Po małych „przebojach z przystankiem na jedzenie do „Włodarza ” dotarliśmy ok.12:30.  Zakupiliśmy bilety w kasie ( nie ma niestety biletów ulgowych – bilet normalny 29,90 zł plus opłata za parking). Wejście na zwiedzanie zostało wyznaczone na g.13:00. Do tego czasu mieliśmy chwilkę na obejście terenu.

Przed umówioną godziną startu, podeszliśmy pod wejście, po sprawdzeniu biletów otrzymaliśmy kaski i z przewodnikiem ruszyliśmy na zwiedzanie.

 

Poniżej dla osób, które nie interesowały się co to jest ten kompleks Riese kilka wiadomości.:

Prace przy „Riese”, czyli „Olbrzymie” były jednym z największych przedsięwzięć budowlano-górniczych II wojny światowej. W mocno pofałdowanych, zalesionych Górach Sowich zaczęły powstawać potężne, podziemne, odporne na bombardowanie pomieszczenia dla Hitlera, dla dowództwa wojsk lądowych (OKH), lotniczych (OKL), dla Reichsführera SS, dla ministra spraw zagranicznych oraz pomieszczenia dla obsługi i ochrony. Przedsięwzięcie „Olbrzym” otrzymało najwyższy priorytet w III Rzeszy. Plany budowy powstały w pracowni prof. Herberta Rimpla.Do prac zatrudniano robotników przymusowych z całej Europy.  Wiosną 1944 roku do kontynuacji prac została wyznaczona Organizacja Todt.  Tak wielkie przedsięwzięcie budowlane wymagało wielkich nakładów finansowych, jeszcze większej ilości specjalistycznego sprzętu, materiałów budowlanych, wybuchowych, no i oczywiście specjalistów budowlanych, górniczych, ale przede wszystkim  zwykłych robotników. Źródłem darmowej siły roboczej stał się Obóz Koncentracyjny Gross-Rosen.  W okolicy Głuszycy i Walimia powstało najpierw pięć, a później (wiosną i latem 1944 roku) jeszcze siedem obozów pracy (Arbeitslager – AL).  Prace w Górach Sowich trwały do lutego-marca 1945 roku.  Kiedy wkroczyły tu pierwsze oddziały Armii Czerwonej, natychmiast rozpoczął się wywóz maszyn, urządzeń, materiałów budowlanych. Jechały do Związku Radzieckiego. Wstęp na teren budowy o kryptonimie „Olbrzym” był w tym czasie właściwie zabroniony. Po latach, które minęły od zakończenia II wojny światowej, w wyniku prac  wielu badaczy, znamy dziś stosunkowo dobrze 7 podziemnych kompleksów.  Są to: Włodarz, Osówka, Rzeczka, Jugowice, Soboń, Zamek Książ, Gontowa.

Górę Włodarz (811 m n.p.m.) ogranicza od zachodu i północy dolina Bystrzycy, od północnego wschodu i wschodu dolina Walimki, od południowego wschodu Przełęcz Sokola, od południa zaś wieś Sierpnica ze Wzgórzami Wyrębińskimi.  Do Włodarza przylegają mniejsze wzniesienia: Strażowa Góra, Jedlińska Kopa, Jagodziniec, Soboń, Osówka i Moszna.  Na szczycie Włodarza znajduje się grupa poszarpanych skał, które przypominają kły wilka. Może dlatego niemiecka nazwa tej góry brzmi Wolfsberg – Wilcza Góra. Tu, na północno-wschodnim zboczu góry, w latach czterdziestych II wojny światowej Niemcy rękami tysięcy więźniów budowali podziemny obiekt, największy ze znanych obecnie w Górach Sowich. Oficjalnie za datę rozpoczęcia robót przyjmuje się jesień 1943 roku, ale wiele wskazuje na to, że prace zaczęły się dużo wcześniej.

Pan Stanisław Suliga (były robotnik przymusowy) opowiadał mi, że po trzech miesiącach pobytu w obozie schudł o 30 kg (z 68 na 38 kg). Przeżył dzięki silnej psychice i dlatego (tak sam twierdzi), że był z natury drobny, a więc potrzebował mniej jedzenia niż rosły mężczyzna. Obóz na Włodarzu został ewakuowany w styczniu 1945 roku.  Pozostali tylko chorzy i grupa więźniów wykorzystanych do zamaskowania wejść do sztolni, w których wcześniej ukryto, cytuję słowa Pana Czesława .: „Wagony, lory ze sprzętem oraz skrzynie, których zawartości nie znałem”.  Idąc bitą drogą (po prawej stronie „miasteczka SS”) w górę stoku, skręcamy w prawo i po około 300 m docieramy do potężnego składowiska materiałów budowlanych. Dowożono je ze stacji kolei normalnotorowej w Olszyńcu (Erlenbusch). Tam Niemcy zbudowali bocznicę i stamtąd na północno-wschodnich zboczach Strażowej Góry, Jedlińskiej Kopy oraz Włodarza poprowadzili sieć torów kolejki wąskotorowej, którymi dzień i noc kursowały transporty różnorodnego sprzętu oraz materiałów budowlanych. Przed nami, na betonowych platformach, spoczywają dziesiątki tysięcy worków skamieniałego cementu, kręgi przerdzewiałego drutu kolczastego, cegły, rury kamionkowe, żelbetonowe łuki stropowe.Dziś wiemy, że był to centralny punkt produkcji betonu. Stąd dostarczano go w różne miejsca budowy – wagonikami i rurociągami.

Do wnętrza Włodarza wchodzimy sztolnią numer IV.  Wejście zabezpieczają ściany i strop z betonu.  Nad głową widoczne są oryginalne łuki betonowe – tak miały wyglądać sklepienia hal na Włodarzu.

Idziemy zabudowanym korytarzem i po około 50 m docieramy do wartowni, która  została wykorzystana jako sala kinowa.  Oglądamy film o historii i powstaniu kompleksu Riese, a następnie udajemy się na dalsze zwiedzanie.

Wszędzie, w ścianach i w stropie, można zauważyć otwory strzelnicze. Otwory mają głębokość do 2 m. Po odstrzeleniu skały  następowała przerwa, po której wchodzili ładowacze, aby urobek załadować na lory.  Ładowacze na przodzie  długimi tykami stukali w sklepienie, by postrącać tkwiące tam jeszcze luźno kamieniska. Często nie tylko ogromne głazy, ale cały wyrąbany wybuchem przodek zawalał ładowaczy”. Inni więźniowie młotami wyrównywali ściany i sklepienie. Następnie rurociągami pod szalunki wtryskiwano płynny beton. Prawa wartownia posiada tylko wybetonowaną posadzkę, reszta pomieszczenia jest w stanie surowym.

Po kilkudziesięciu metrach korytarz rozdziela się na dwa chodniki. Jeden biegnie dalej prosto (po około 80 m kończy się przodkiem), drugi pod kątem 90 stopni skręca w prawo. Po drodze mijamy wiele bocznych korytarzy.  W pewnym momencie woda nie pozwala kontynuować dalszej wędrówki i resztę zwiedzania  podróży trzeba odbyć łodzią.  Płyniemy, a właściwie przesuwamy się po linach ok. 10-15 m do momentu wpłynięcia  do olbrzymiej hali, której wymiary to: długość 80 m, szerokość 15 m, wysokość 10 m.

Musimy skręcić w lewo, żeby dobić do brzegu.

Wchodzimy parę metrów pod górę, następnie kilka metrów dalej trafiamy na  wydrążony szyb. 4-5 m pod nami widać lustro wody.

Idąc dalej spotykamy kilkanaście takich szybów. Przez nie zrzucano urobek powstały podczas drążenia górnej sztolni. Pod nami rozciąga się labirynt zalanych korytarzy. Czasami jest tak nisko, że wyższe osoby uderzają kaskami w skały.

Po drodze mijamy -złoty pociąg 🙂

Warstwę skał pomiędzy górnym, a dolnym poziomem wysadzano, uzyskując w ten sposób hale o dużej szerokości i wysokości.  Schodzimy na dolny poziom w miejscu, gdzie woda ustępuje. Przechodzimy do wartowni. Prawa wartownia posiada tylko wybetonowaną posadzkę, reszta pomieszczenia jest w stanie surowym.  W lewej wartowni są już betonowe ściany i pierwszy strop. Widoczne są pręty zbrojeniowe (nad pierwszym stropem), które po zalaniu betonem utworzyłyby drugi strop. Ten rodzaj podwójnego sklepienia można zobaczyć w innych kompleksach, np. w Zamku Książ czy w Osówce.

Następnie sztolnią numer III wychodzimy na zewnątrz. Za nami pozostał system podziemnych wyrobisk.

Redaktor Mosingiewicz w 1947 roku napisał o Włodarzu: „Jesteśmy już w jednej z największych siedzib podziemnego miasta,prowadzą do niego cztery wejścia wykute w skałach u podstawy góry i sześć na powierzchni. Z siedzibą Hitlera (Osówką) łączy ją podziemny korytarz”. Z relacji świadków, którzy przeżyli wynika, że kiedy w lutym-marcu 1945 roku nastąpiła ewakuacja obozów, zostawiano w nich po 100-200 więźniów, którzy pracowali do końca wojny przy zasypywaniu i maskowaniu wybranych obiektów. Więźniowie ci (często z niemieckimi strażnikami) byli likwidowani. Dzisiaj bardzo trudno jest odnaleźć miejsca, gdzie znajdują się zamaskowane wejścia do podziemi.

Podczas wizyty podziemnych korytarzy Włodarza przede wszystkim udaje się poczuć atmosferę  historii II wojny światowej.  Stojący u wejścia sprzęt wojskowy i budowlany z epoki sprawia, że odwiedzający z łatwością przenoszą się o kilkadziesiąt lat w przeszłość, do chwil, kiedy miejsce to było jednym wielkim placem budowy.

Spacer korytarzami wydrążonymi w skale wywiera duże wrażenie. Widoczne są ślady po wybuchach dynamitu i ręcznych kilofach. Każdy z korytarzy posiada oświetlenie, w wielu miejscach znajdują się również inne pozostałości po budowniczych. Przy tej okazji niewątpliwie nasuwają się również myśli o ciężkiej doli więźniów, którzy tracili życie z przepracowania, na skutek nieszczęśliwych wypadków lub byli zabijani dla dochowania tajemnicy przeznaczenia wykuwanych w skale tuneli i hal.

Tajemnica – oto najwłaściwsze ze słów, którymi można określić cały kompleks „Riese”.  Do tej pory nikomu nie udało się jednoznacznie ustalić przeznaczenia całości. Teorii jest wiele, od budowy kwatery głównej dla Hitlera i najwyższych dowódców wojskowych, po fabryki broni nuklearnej, opartej na uranie występującym w okolicy. Co więcej, wciąż nie jest znana dokładna liczba wydrążonych w skałach sztolni i korytarzy, prawdopodobnie wiele z nich zostało ukrytych lub zalanych wodą. Można się przekonać o tym w samym Włodarzu, gdyż część trasy odbywa się za pomocą łodzi, w wodzie zaś widoczne są elementy instalacji, które świadczą o istnieniu większej ilości pomieszczeń.

Po zwiedzeniu podziemnych korytarzy, przechodzimy do składu betonu, po drodze mijając różne ciekawe miejsca.

Miejsce składu betonu i jego produkcji.

Przy wyjeździe mieliśmy problem z ruszeniem z parkingu, gdyż samochód ślizgał się i zarzucało tył. Na szczęście Damian dał radę wyjechać.

Po drodze zatrzymaliśmy się przy zaporze wodnej w Zagórzu Śląskim – zapora na Bystrzycy tworząca Jezioro Bystrzyckie, administracyjnie znajduje się w Zagórzu Śląskim. Zbudowana w roku 1917, zapora kamienna, długość w koronie wynosi 230 m, szerokości u podstawy 29 m, wysokość 44 m.

Kamienna zapora zamyka południową stronę Jeziora Bystrzyckiego.  Wejście na zaporę jest  darmowe i odwdzięcza się pięknymi widokami zarówno od strony jeziora jak i zielonej doliny po stronie przeciwnej.

Następnie zjeżdżamy na dół, żeby podziwiać zaporę w całej okazałości.

Miejsce na pewno warte zobaczenia, jednak zmęczenie troszkę daje się we znaki, więc ruszamy dalej.

Na noclegi w hotelu Poza Szlakiem – obiektu zagospodarowanego po starej remizie, odnowionego – dojeżdżamy ok.16:00.  Mamy chwilkę na rozpakowanie i czekanie na resztę naszej ekipy.

Po odpoczynku wychodzimy na 2,5 km spacer wieczorny (w jedną stronę) po Wałbrzychu na kolację.

Legenda głosi, że Złoty pociąg – domniemany pociąg III Rzeszy, który między listopadem 1944 a końcem stycznia 1945 roku miał wyruszyć z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha, jednak na dworzec w Wałbrzychu nigdy nie dotarł.  Miał on jakoby zawierać złoto, kosztowności i dzieła sztuki zrabowane przez nazistów w Polsce i Związku Radzieckim czy też tajne archiwa III Rzeszy.  Przedmioty te ponoć miały zostać wywiezione z Wrocławia do nieznanej kryjówki, prawdopodobnie w okolicach Gór Sowich lub Karkonoszy.  Choć samo jego istnienie nigdy nie zostało potwierdzone, legenda „złotego pociągu” stała się inspiracją dla licznych poszukiwań.

Pociągu nie odnaleziono, ale w Wałbrzychu jest godny polecenia nietuzinkowy lokal – ZŁOTA STACJA. ( http://zlotastacja.pl/galeria/lokal/ ), gdzie miło było spędzić czas i zjeść kolację.

Wnętrze w klimacie stacji kolejowej pociągu.  Dopracowane detale ciepły klimat w piwnicy.Fotele przypominających takie jak kiedyś miało  PKP tylko z bardzo przyjemnego materiału. fotele wygodne z ruchomymi podłokietnikami, dopasowane idealnie wysokością do stolika.  Możemy zauważyć rekwizyty, kojarzące się z koleją: torby, znaki ze stacji, specyficzne lampy. Menu  to stacje odjazdów , przed toaletami są światła jak na dworcu.

 

Jeżeli ktoś z Was wybiera się do Wałbrzycha – polecamy to miejsce, ale trzeba wcześniej dokonać rezerwacji.

 

Menu  to stacje odjazdów (każdy znajdzie coś dla siebie) , przed toaletami są światła jak na dworcu.  

Można zjeść tutaj burgery – ogromne porcje i pyszne domowe sosy.

lub jak ktoś lubi na słodko – naleśniki- delikatne ciasto i smaczne dodatki.

Można się napić piwa,wypić pyszne herbaciane napary oraz super drinki . 

Nietypowa łazienka , prawda?

Po smacznej kolacji, wróciliśmy na nasz nocleg, żeby w miłym towarzystwie spędzić resztę wieczoru.  Krokomierz pokazał, ze w dniu dzisiejszym zrobiliśmy ok.12 km 🙂

Rynek Wałbrzych.

Trasa samochodem  – to ok.260 km do „Włodarza” i dalej na zaporę i noclegi ok.15 km.

Zmęczeni, ale zadowoleni – czekaliśmy na jutrzejszy dzień.

 

 

 

Dodaj komentarz