Wstaliśmy o 7:30, następnie poszliśmy na śniadanie, spakowaliśmy do końca walizki i czas na wyjazd z San Antonio.
Trasa , która dzisiaj nas czekała to San Antonio – Austin (160km/2h )- Houston (260 km / 2h 50 min) = 420 km
Austin – Miasto powstało w 1839 roku z osady Waterloo. Nową nazwę nadano mu na cześć zasłużonego dla Teksasu polityka Stephena F. Austina zwanego „Ojcem Teksasu”.
Brackenridge Park – park, który ma ścieżki rowerowe i tereny spacerowe. Można tam spędzić cały dzień jeżeli ktoś ma na to czas.
Jacobs Well (Studnia Jakuba) – po dojeździe na miejsce i krótkim spacerze, okazało się, że studnia nie ma tyle wody i nie jest taka atrakcyjna jak na zdjęcia z internetu 🙁
Kolejnym naszym punktem były wodospady Twin Falls pod Austin, w których można się kąpać. Miły punkt na ochłodzenie w tych temperaturach. Dojechaliśmy i pierwsza niepewność zastała nas na parkingu – szkła od szyb samochodowych, co świadczyło o tym, ze są wybijane szyby w autach, ale zdecydowaliśmy się na piszą wędrówkę do wodospadów. Po 15 minutach dotarliśmy na miejsce – hm, mogłabym napisać – wielkie rozczarowanie, nikt nie dodał informacji, że te wodospady są tylko w jakiejś porze roku, a latem są wyschnięte. Mapa pokazywała, że idziemy wzdłuż koryta rzeki, a my widzieliśmy tylko kamienie – ani kropelki wody. Cóż, nie byliśmy tam sami. Wszyscy szukali tych osławionych wodospadów. Były tez ekipy, które szły z lodówkami…. Wszyscy byli lekko zdziwienie ich brakiem 🙁
Rozczarowani i zmęczeni trekingiem w 45 stopniach wsiedliśmy do auta ( chociaż tutaj nic się nie wydarzyło) i ruszyliśmy dalej w stronę Austin
Austin Sign
Statesman Bat Observation Center
Congress Avenue Bridge
Sixth Street Historic District
i nasz kolejny punkt to Texas Capitol . Muszę przyznać, że rozmawialismy z Damianem w aucie o tym, że zwiedziliśmy już przez te 5 razy w USA kilka stanów, ale nigdzie nie było podójnych flag tak jak w Teksasie. Tutaj na wielu domach i budynkach powiewała flaga USA oraz flaga Teksasu.
Po drodze do Houston mijaliśmy jeszcze kilka ciekawych rzeczy – jak te super ciężarówki w chromowanymi rurami, które będą kojarzyć mi się zawsze ze Stanami, straż, która gasiła pożar snopków na ciężarówce, piękne widoki, Damian zachłysnął się piciem i musiałam go „ratować” – na szczęście nic większego się nie stało.
Jak to ze wszystkim bywa – niektóre rzeczy się kończą inne zaczynają. I tak dzisiaj dobiegła końca nasza przygoda z super zwiedzaniem. Jutro czeka nas wylot na Florydę – oczywiście wpisy będą streszczeniem danego dnia, ale już nie tak obfite w opisy i zdjęcia jak do tej pory. Zapraszam jednak do śledzenia naszego wakacyjnego odpoczynku na Florydzie.
A tutaj dzisiejsza galeria 🙂