Wyjechaliśmy po śniadaniu ok.10:00.Po drodze mijaliśmy cerkwie i piękne bieszczadzkie widoki.

Pierwszą dzisiejszą atrakcją jest Wodospad na Olszance  w miejscowości Uherce Mineralne , prowadzi do niego oznakowana ścieżka z pod dawnej szkoły w centrum wsi. Można też praktycznie pod samą kaskadę podjechać drogą szutrową samochodem.Wodospad choć niepozorny to może się pochwalić największą szerokością wśród kaskad w Bieszczadach, wynoszącą 38 metrów. Jego wysokość waha się od 2,5 do 3 metrów w zależności od poziomu wody w rzece. Tuż za progiem utworzył się kocioł erozyjny o głębokości 2 metrów, świetnie nadający się do kąpieli. Wodospad na Olszance został uznany za pomnik przyrody nieożywionej.

 

Kolejnym naszym przystankiem był Kamień Leski.

Kamień Leski (ok. 410-420 m n.p.m.) – to charakterystyczna formacja skalna na wzgórzu we wsi Glinne niedaleko miasta Lesko w Bieszczadach. Kamień Leski jest wychodnią gruboziarnistego piaskowca krośnieńskiego, twardego i odpornego na wietrzenie. Główna skała wznosi się około 20 m ponad kulminację wzgórza. Na szczycie skały znajduje się żelazny krzyż postawiony w 1978.

    

Kamień, a raczej wzgórze kamienne robi wrażenie. Po chwili odpoczynku udaliśmy się do Ruin Zamku Sobień (450 m n.p.m) – strzegł doliny Sanu jako drewniana warownia za czasów Kazimierza Wielkiego. Po 1389 roku król Władysław Jagiełło przekazał warownię zasłużonemu rodowi Kmitów.Kmitowie przebudowali zamek na przełomie XIV i XV wieku nadając mu kształt nieregularnego czworoboku dostosowanego do szczytu wzniesienia. Zamek funkcjonował około stulecia. Przyjmuje się, że w 1474 lub dopiero w 1512 roku został zniszczony przez najazd Węgrów. Piotr Kmita, już nie odbudowywał rezydencji, tylko przeniósł się do Leska. Niewielki wierzchołek wzgórza skutecznie utrudniał rozbudowę średniowiecznej siedziby.Od tego czasu zamek Sobień pozostaje w ruinie, niszczejąc coraz bardziej z biegiem lat. Dziś cały teren wzgórza, jest chroniony w rezerwacie „Góra Sobień”, ze względu na rzadkie gatunki kwiatów. Z zamku do dziś pozostało niewiele: wieża bramna z zachowaną średniowieczną kamieniarką okien, a także ruiny domu mieszkalnego po drugiej stronie wzgórza. Stąd też można podziwiać wspaniałą panoramę doliny Sanu oraz Leska i Bieszczadów. To chyba obecnie największa atrakcja góry Sobień.

Z ruin Zamku rozciąga się piękny widok na rzekę San.

Następnie pojechaliśmy boczną drogą do Sanoka – miasta, w którym obok pomników przyrody, znajduje się też wiele monumentów, pozwalających wrócić pamięcią wstecz – do dawnych czasów.

Zatrzymaliśmy się na parkingu przy Zamku Królewskim w Sanoku – zamek sięga swoją historią średniowiecza, obecnie jest siedzibą Muzeum Historycznego, z którego się ładny widok (z wieży zamkowej ładny widok na przełom Sanu i pasmo Gór Słonnych).

Z zamku ruszyliśmy pieszo na rynek w Sanoku.

 

odpoczynek na Ławeczce Dobrego  Wojaka Szwejka

Pomnik Św. Michała Archanioła

Kościół Przemienienia Pańskiego na Pl. Św. Michała oraz Pomnik Jana Pawła II znajdujący się przy nim.

Był też czas na coś słodkiego, ale gofry nie wyglądały w rzeczywistości jak ten reklamujący 🙂

No i punkt. który musiał być zdobyty 🙂

Pomnik wojenny czołg pomnik T-34-85. Jego położenie jest wyjątkowe – czołg mieści się tuż obok mostu na Sanie łączącego lewobrzeżny Sanok z Białą Górą, w miejscu gdzie w dawnych latach przebiegała niemiecko-radziecka granica ustalona 17 września 1939 roku.Ten wyjątkowy, przykuwający uwagę przyjezdnych pomnik, odsłonięto podczas obchodów Święta Wojska Polskiego 12 października 1982 roku. To wydarzenie było jednocześnie 39. rocznicą bitwy pod Lenino, a więc dla wszystkich patriotów miało szczególne znaczenie.Zgodnie z zamierzeniem twórców pomnika, czołg miał stanowić upamiętnienie wkładu żołnierzy polskich w walkę z reakcyjnym podziemiem i bandami UPA. Ten wyjątkowy eksponat pochodził z pułku czołgów, który po 1945 stacjonował w sanockiej dzielnicy Olchowce.

Pogoda zaczęła się troszkę psuć, a czasu mieliśmy dużo, dlatego skorzystaliśmy z nowo otwartego kompleksu basenów w Sanoku. Taki 2h relaks. W tym czasie na zewnątrz padało 🙂

Po wyjściu udaliśmy się w drogę powrotną – oczywiście bocznymi drogami, które są dużo atrakcyjniejsze niż te główne. Damian wypatrzył znaki  na szybowisko Biezmiechowa – zjechaliśmy więc z drogi i wjechaliśmy bardzo wąską drogą ( właściwie to jedno auto  z ledwością się tam mieściło, przy wymijaniu aut, trzeba było zjeżdżać mocno na pobocze, ale warto było) na górę 650 m n.p.m, z której odbywały się loty szybowcem i rozciągała się piękna panorama.

 

Jeszcze zakupy na śniadanie i obiadokolacja- dziś wybierał Adi 🙂
Z ciekawostek – Damian w pracy dostał ksywkę „47” – i przy dzisiejszym zamówieniu otrzymał numer 47 🙂 Przeznaczenie? Nietypowa jak dla poznaniaków w smaku – pizza ustrzycka z orzechami. Warta spróbowania 🙂

Dzisiejsza trasa 115 km. Dzień możemy zaliczyć do udanych .

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz