„Cudze chwalicie – swego nie znacie” – żeby przysłowie się nie sprawdziło postanowiliśmy tym razem wybrać się do Warszawy.

Wyjechaliśmy popołudniu z Nowego Tomyśla, a do Warszawy dotarliśmy późnym wieczorem.

Tutaj czekała nas niespodzianka. Mieliśmy windą samochodową zjechać na parking. Udało nam się  wjechać do windy, ale siedząc w aucie czułam niepokój, tymbardziej, że  nasze auto ledwo mieściło się w tej windzie. Zobaczcie sami.

Damian znalazł miejsce, które właściciel wskazał na miejsce zaparkowania. Dobrze, że był czujny, bo parking nie był odpowiedni do takiego rodzaju aut. Gdyby ktoś podniósł platformę do góry to auto zostałoby zgniecione.

Po odczytaniu tablicy zdecydowaliśmy, że nie zostawimy tam auta i dzwoniliśmy do właściciela, żeby wskazał inne miejsce parkingowe.

Po perypetiach z parkowaniem – po rozpakowaniu mogliśmy odpocząć.

 

Dodaj komentarz